Właśnie pooglądałam „Bitwę warszawską 2020″. Znaczy… 1920.
Wrażenia? Spodziewałam się katastrofy, ale żeby aż tak?! Film rzeczywiście w „trzy de”, że się tak wyrażę.
Cóż mogę rzec dobrego… no… to jeszcze się zastanowię i wrócę do tematu (kłamię – nie wrócę), a póki co – negatywy:
oczywiście dźwięk – film polski, więc bez palca na przycisku od głośności na pilocie – oglądanie wykluczone;
dialogi czasem aż gryzą w uszy – Szyc odjeżdża walczyć, tuż po ślubie, Nataszka wciąż w białej sukni podbiega do niego, siedzącego na koniu:
-Wrócisz?
-Tak.
-Wrócisz?
-Tak.
-Obiecaj mi, że wrócisz!
-Obiecuję.
-Przysięgnij!
obsada: obecność Nataszki pominę milczeniem, Szyc też tam pasował jak… no to też przemilczę, a reszta to osoby dobrane na zasadzie „dawno w niczym cię nie widziano, to chodź i zagraj„. Ani podobni, ani w charakterze… No gdzież Kordka jako Sikorskiego a Poniedziałka jako Hallera?! Jedynie Ferency i Bohun, znaczy się Domogarow, wg mnie pasowali charakternie. Reszta… łojezu! Nawet Piłsudski jakiś nie taki – to już lepiej by z tym wąsem wyglądał Żebrowski…
A najbardziej wkurzające (i dziwne) jest to, że film aż ociekał czystością – wręcz czuć było świeży zapach upranych koszul, a jakby się dobrze przyjrzeć na pewno za rogiem czaiły się panie z żelazkami w dłoniach, gotowe w każdej chwili poprawić mankamenty stroju, jeśliby któryś bezczelnie śmiał się zmiąć; materiały niby oprószone pyłem, ale tak jakby ktoś ten brud nakładał pędzelkiem, żeby nie przesadzić, bo jakże to tak się przed ludźmi pokazać nieogolonym czy, o nie daj boże, z brudną polską flagą? No jakże to flaga polska miałaby nie być śnieżnobiała?! I wyprasować mi je wszystkie! Domy też należy odświeżyć, żeby wstydu nie było, że zgliszcza są, że okna odrapane, że ściany z ubytkami czy brudne – mają być jak nowe! Co z tego, że walki – równać mi tu zaraz te okopy! I cyklinować podłogę!
Film trwał ze 2 godziny, bitwy było z 15 minut, a przez resztę działy się jakieś cudactwa – nie wiadomo kto się pojawiał na ekranie (z wyglądu niestety jedynie Piłsudski był oczywisty przez wąsy), mimo że czasem pojawiały się napisy gdzieśmy się właśnie udali, w sumie nie wiadomo było dlaczego tam, jakie to ma znaczenie w szerszym kontekście i o co chodzi, no właśnie – o co w tym filmie chodziło W OGÓLE? No że bitwa, że cud, żeśmy ruskich powstrzymali… ale… no… znaczy się kto? Jakby tak nic nie czytać to wniosek jest taki: gdyby nie przypadkowo zwerbowani uczeni w łacinie i Nataszka, to byśmy przerżnęli.
No i motyw ze spotkaniem się pary kochanków w szpitalu na wojnie już jakoś mi znany… żeby nie powiedzieć, że mocno oklepany… Ona słyszy wyszeptane swoje imię, zbliżenie na jej szkliste oczy i drżące usta, upuszcza tacę z lekami i biegnie między polówkami… biegnie w zwolnionym tempie (abo mi się już tak dłużyło), rozgląda się – bo przecież szept jest zazwyczaj świetnie słyszany mimo odległości – nieważne, że Szyc na dole gdzieś zaległ półżywy a ona na piętrze lekami dzieliła, ona go słyszy i biegnie, biegnie aż w końcu go odnajduje, pada ku niemu, „wróciłeś wróciłeś”, na co Szyc, całkiem przytomnie odpowiada, że przecież obiecał to wrócił… Ło matko!!
Nie wiem po co toto powstało – ani tam treści, ani wartości aktorskiej (no dobra – wartość miejscami jest, nie mogę powiedzieć, że Olbrychski złym aktorem jest – ale jako Piłsudski mi się po prostu nie widział), nie wiadomo kto dobry, kto niedobry, jak przeczytałam, ilu tam znanych powinnam przyuważyć to chyba gdzieś po drodze przytomność straciłam – no nie pamiętam ich! A Dzierżyński to w którym momencie był? Za to Nataszka w połyskliwym staniku śpiewająca coś o sambie, wywijająca nogami, i kawałek na smutno, tu z koleżankami, tu z Kostrzewą (a ten po co był?) – no tego było od cholery… Ale są treści ważne i ważniejsze – kto był po czyjej stronie, kogo lał i dlaczego – oto wielka tajemnica, której nie udało mi się rozwiązać, gdyż co i rusz pojawiał się nowy szczegół bijący po oczach – jak np. superbiel zębów Nataszki.
Ciekawe kto, wg młodzieży, którą tłumnie wyciągano na toto do kin w ramach zajęć szkolnych, odegrał największą rolę podczas bitwy… Chyba Nataszka, co to jak dorwała karabin maszynowy to wykosiła pół armii. I ona, jako jedyna z okopu, ostała się była żywa więc ważną być musi. Chociaż ci dwaj pod koniec koniach… w sumie Olbrychski grał, więc może i on cokolwiek ważny… i Linda z nim jechał…
„– Chcemy przypomnieć Polakom, jak w 1920 roku, w bitwie pod Warszawą, zostały rozwiane wszelkie plany biura politycznego na Kremlu, na czele z Włodzimierzem Leninem, który przez Polskę chciał przerzucić rewolucję do Niemiec, a z Niemiec na zachód i zrealizować marzenie o rewolucji światowej. Tak się nie stało. Europa i świat zawdzięcza to człowiekowi, którego starano się później pozbawić zwycięstwa. Dowódcy, który przeprowadził Polskę przez problemy stworzenia państwowości, czyli Józefowi Piłsudskiemu. Nie chcemy tworzyć mu pomnika bez skazy, bo, jak każdy z nas, miał swoje zalety i wady. Jednak to dzięki jego ogromnej sile wewnętrznej i energii udało się skonsolidować skłócone społeczeństwo i pchnąć do zdemoralizowanej armii nowe siły w postaci ochotników. Niemal od dzieci aż po starszych. I dzięki niemu udało się zwyciężyć w momencie, kiedy cały zachód był przekonany, że musimy przegrać, a Lenin już czekał na zdobycie Warszawy. I o tym właśnie będzie to kino – mówił Jerzy Hoffman w wywiadzie dla „Stopklatki” w listopadzie 2009 roku.” [link]
Aaahaaa, to o tym to było!
„W innych wywiadach podkreślał, że pragnie stworzyć nowoczesne widowisko historyczno-przygodowe, dbające o wierne oddanie realiów, ale i skutecznie przemawiające do emocji i wyobraźni współczesnych widzów, którą ukształtowały w wielkiej mierze imponujące amerykańskie widowiska.” [link]
Wierne oddanie realiów i przemawianie do emocji? Hmm…
I ostatni cytacik: „Bitwa Warszawska 1920 kosztuje 20 mln zł.„.
A szpitale toną w długach…